Są ludzie, którzy grają w Munchkina bardzo serio, liczą każdy punkt, wykłócają się o zasady, opracowują strategie… My jednak uważamy, że Munchkin to gra, w której należy obsypywać przeciwników klątwami, podkładać im świnie, udawać przyjaciela – by zgarnąć dodatkowe skarby – i zasadniczo mieć z tego kupę radochy.
Kultura masowa charakteryzuje się tym, że od czasu do czasu mamy do czynienia z wybuchem popularności jakiegoś tematu. Wszyscy pamiętamy, kiedy każdy chciał być elfem lub krasnoludem tylko po to, by znudzić się tematem i natychmiast zacząć odpierać kolejne fale zombie. Na to wszystko z politowaniem patrzą z góry zawsze modni, zawsze kultowi, zawsze brodaci wikingowie, gotowi zdzielić toporem każdego, kto śmie podkopać ich silną pozycję w popkulturze.
Ostatnio prezentowaliśmy wpis traktujący o tym, w jaki sposób charakteryzujemy grę w stylu europejskim. Jak nietrudno się domyślić, skoro istnieje kategoria eurogry, to gdzieś tam, za wielką wodą, muszą istnieć gry w stylu amerykańskim.
Półki, na których trzymamy nasze gry, z miesiąca na miesiąc uginają się coraz bardziej. Jest to spowodowane nie tylko tym, że ciągle kupujemy coś nowego, ale także tym, że twórcy prześcigają się w pomysłach na nowe, ciekawe gadżety urozmaicające rozgrywkę.
Chcesz powiedzieć, że Twoi znajomi znowu zaproponowali, by na imprezie grać w kalambury? I na nic się zdały przekonywania, że znowu wszyscy będą pokazywać sceny z „Titanica” i „Dirty Dancing”? Temat jest nam znany.