Pionkiem po planszy

„Magia i Myszy” – epicka przygoda dla najmłodszych

Słyszeliście kiedyś określenie „eurosuchar”? Złośliwi nazywają tak euro gry o wyjątkowo słabym klimacie, z jakąś tam fabułą przypiętą na ślinie i kawałku taśmy klejącej. Do takiej gry trzeba podchodzić raczej z kalkulatorem niż grupą wesołych znajomych. W tym wpisie zaprezentujemy taką właśnie zabawę, ale o zupełnie innym charakterze.

Coś dla miłośników baśni

„Magia i Myszy” z wydawnictwa Egmont to niezwykle oryginalne połączenie kooperacyjnej gry i baśni. W pudełku z grą znajdują się dwie książeczki. Jedna to standardowa instrukcja, natomiast druga, obszerniejsza, to pełnoprawna baśń dla młodych miłośników opowieści o zamkach, rycerzach i czarownicach, która przeprowadzi nas przez 11 grywalnych scenariuszy. Każdy z nich, oprócz popychania fabuły do przodu, wprowadza nowe zasady, dodatkowe zadania, „smaczki”, przedmioty, bohaterów czy przeciwników.

Przed wyruszeniem do zamczyska, gdzie będzie toczyła się rozgrywka, jeden z graczy odczytuje prolog. Nie mówimy tutaj rzecz jasna o jakiś dwóch, trzech zdaniach – i wówczas mamy do czynienia z pełnoprawną bajkową opowieścią. Wstawki fabularne pojawiają się także w trakcie gry, przy wchodzeniu do nowych lokacji i – co oczywiste – w epilogu. Co prawda, nie jest to fabuła godna Tolkiena, ale gwarantujemy, że dzieciaki będą słuchały z wypiekami na twarzy. By nie zdradzać zbyt wiele, napiszemy tylko, że bohaterowie zamienieni w magiczny sposób w myszy przeczesują zamek, szukając sposobu na uratowanie królestwa z rąk paskudnej czarownicy. Trzeba tylko zrozumieć, że po pierwsze to jest gra dla dzieciaków, a po drugie – odwrotnie niż w większości gier klimat i wczuwanie się w rozgrywkę są ważniejsze niż jej mechanika.

„Magia i Myszy"

Którą mysz wybierzesz?

Gracze mogą wybrać postać, którą będą kierować podczas myszkowania po zamku. W zanadrzu mamy standard znany z gier fantasy. Collin to dzielny rycerz, Nez potrafi walczyć wielkim młotem kowalskim, Tilda jest uzdrowicielką. Maginos osmali wąsy przeciwników magicznymi pociskami, Lily strzela z łuku, a łobuzerski Filch może walczyć nawet ogonem. W pudełku znajdziemy śliczne figurki odpowiadające każdej z myszy. Polecamy zerknąć do sieci i zobaczyć, jak świetnie można je pomalować! Każda z postaci ma także unikalne umiejętności i ekwipunek.

Po wstępie fabularnym możemy eksplorować zamek zbudowany z kolorowych, kwadratowych kafli przedstawiających różne pomieszczenia w zamku i na dziedzińcu widziane od góry. Od razu wiadomo, kiedy jesteśmy w kuchni, a kiedy w pracowni alchemika. Plansze są szczegółowe, pełne interaktywnych elementów, np. jest szczotka, po której można wspiąć się na stół w kuchni, czy podziemny kanał, którego nurt porywa myszy. Na dziedzińcu nieuważna mysz może zostać zaatakowana przez kruka, a w kuchni grasuje kot Puszek. Większość lokacji ma także zasady działające tylko w danym scenariuszu – ukrytą nitkę z haczykiem czy widelec, którym można wystrzelić winogrono jak z katapulty.

CZYTAJ:  Gry w wersji Junior - czego się po nich spodziewać?

Jak pokonać wroga?

W każdym pomieszczeniu stoczymy walkę ze sługami złej czarownicy – szczurami, karaluchami, pająkami i innym paskudztwem. Każde z nich ma swoją świetnie wykonaną figurkę, cechy, statystyki i umiejętności. Jako że „Magia i Myszy” to gra kooperacyjna, gracze współpracują w celu pokonaniu wrogów kierowanych przez mechanikę zabawy. W swojej turze myszy mogą biegać, atakować, używać różnych umiejętności lub „szperać” – a nuż znajdą naparstek, z którego zrobią hełm, lub użyją guzika w charakterze tarczy. Cała mechanika walki opiera się na mocno losowych rzutach kostkami z symbolami miecza, tarczy, łuku i… sera. Gracze zbierają ser, by móc używać umiejętności, natomiast przeciwnicy – by móc wezwać posiłki.

Niestety, wytrawni stratedzy nie znajdą tutaj wyrafinowanych zagrywek taktycznych, flankowania, otaczania czy szarżowania. To jednak gra dla dzieci, nawet pokonana mysz nie umiera, a zostaje pojmana do momentu pokonania wszystkich przeciwników na kaflu. Rozgrywka kończy się w momencie wykonania zadania określonego w scenariuszu. Często chodzi o dotarcie w jakieś miejsce lub znalezienie przedmiotu, po czym przechodzimy do fabularnego epilogu.

Odbiją się od tej gry wytrawni taktycy czy miłośnicy eurosów, gdzie wszystko można policzyć, by zdobyć maksymalną liczbę punktów. „Myszy” to świetny tytuł wprowadzający w świat gier dla dzieci lub dla ludzi, którzy przedkładają klimat i fajną baśniową otoczkę – bez typowych dla gatunku orków, goblinów i krasnoludów – nad wyrafinowane mechanizmy rozgrywki i liczenie modyfikatorów.

Autor: Redakcja, 15 września 2017