Widzieliście ostatnio półki w sklepach z grami planszowymi? Uginają się od ciężkich pudeł z każdą możliwą grą, jaką sobie wymarzycie. A jeśli aktualnie nie ma jej na stanie, to będzie „na jutro”. Gdy Polska była jeszcze planszowym zaściankiem, zakup wymarzonego (lub jakiegokolwiek!) tytułu bywał wyzwaniem. Zerknijmy na kilka rzadkich i cennych okazów gier, których próżno szukać w sklepach, a które być może kurzą się gdzieś na Waszych półkach.
„Magia i Miecz”
Na początku lat 90. graczy zachwyciła „Magia i Miecz”. W porównaniu do dostępnych w tamtym czasie gier zadziwiała mnogością opcji i szalenie kolorową oraz klimatyczną szatą graficzną. Gra, wydana na licencji brytyjskiego „Talismanu”, nie różniła się znacząco od oryginału poza absolutnie unikatowymi grafikami na kartach – przez wiele osób, nie tylko w Polsce, uznanymi za lepsze od oryginalnych. Dla wielu graczy przemierzanie fantastycznej krainy w poszukiwaniu korony władzy było pierwszym doświadczeniem z poważnym graniem. Obecnie dostępna jest czwarta edycja serii wydana już pod oryginalnym tytułem wraz z kilkunastoma dodatkami, jednak to ta unikalna polska wersja jest pierwszym tytułem, jaki przychodzi na myśl, kiedy mówimy o białych krukach wśród gier planszowych.
„Obcy”
Jedną z ciekawostek lat 80. było to, że nikt specjalnie nie przejmował się jakimiś prawami autorskimi. Dzięki temu w roku 1988 na półkach sklepowych w Polsce pojawiła się gra „Obcy” inspirowana oczywiście hitem kinowym zza oceanu. W porównaniu do wyżej opisywanego tytułu filmu graficznie wyglądała średnio, ale z drugiej strony ascetyczne tony nadawały pewnego dusznego klimatu. Jeżeli już o tym mowa, to właśnie klimat zaszczucia głównych bohaterów świadczył o sile tytułu – znikome ilości paliwa do transportera czy wiecznie brakująca amunicja budowały emocje. O remake tytułu będzie bardzo trudno z racji kosztów zakupu licencji, ale do dzisiaj trafiają się pojedyncze egzemplarze na portalach aukcyjnych.
„Wampir”
Kolejny przykład gry z lat 80., którą wielu wspomina z łezką w oku, a zarazem jeszcze jeden przykład tego, gdy nie do końca przejmowano się takimi drobnostkami jak własność intelektualna. Po latach okazało się, że gra jest niemal kopią „Fury of Dracula”, przeniesioną na rodzime podwórko. W oryginale polowanie na hrabiego D. rozgrywało się gdzieś w odległej Transylwanii, natomiast my biegaliśmy z kołkiem w ręku, szukając swojsko brzmiącego „wampira z Żywca”. Oryginalna mechanika – 3 łowców vs. 1 wampir – oraz niezwykle klimatyczna plansza z charakterystycznymi wampirzymi szponami nie pozwoliły szybko zapomnieć o grze. Pudełko z „Wampirem” od czasu do czasu pojawia się w internecie, ale gra należy do rzadkich i cennych okazów. Jeśli macie ochotę zagrać, to oryginał nadal jest na rynku.
Powiązane artykuły