Pionkiem po planszy

Gry dla prawdziwych geeków

Rozumiemy, że gry imprezowe są fajne na imprezie, w „Dobble” można popykać z młodszym kuzynostwem. Rozumiemy, że gry na refleks to świetna zabawa, kto nie grał w „Jungle Speed” do pierwszej krwi, ten nie zna życia. Rozumiemy, że doskonale jest się pośmiać z zabawnych kart dostępnych w „Munchkinie”. Ale dobrze wiemy, że od czasu do czasu w graczy wstępuje potwór…

A tym potworem jest chęć zagrania w grę, która nie skończy się po godzinie czy dwóch. Chcemy widzieć stół zasypany znacznikami, rozegrać setki kart akcji, wydobyć wszystkie surowce, wybudować największa flotę i stosując najbardziej wyszukane strategie, zmierzyć się z przeciwnikiem. Najlepiej, żeby obok był jeszcze jakiś tor kultów albo dodatkowych technologii, a na tym wszystkim… Dobrze, już dość, przejdźmy do gier.

„Sid Meier’s Civilization”

Do powyższego opisu pasuje nam bardzo „Sid Meier’s Civilization”. To gra planszowa stworzona na podstawie kultowej już gry komputerowej o takim samym tytule. Maksymalnie czterech graczy zawalczy o miano najwspanialszej z cywilizacji, rozwijając naukę, kulturę, technikę i militaria. Ogromna modułowa plansza, na której postawimy nasze miasta, za każdym razem będzie inaczej ustawiona. Dzięki temu nie ma jednej niepowtarzalnej drogi do zwycięstwa. Nikogo, kto zna pierwowzór, nie zdziwi to, że każda z cywilizacji specjalizuje się w innej dziedzinie. Co jednocześnie nie oznacza, że nastawieni na produkcję Rosjanie nie mogą ugrać czegoś w kwestiach kulturowych.

„Dominion”

Osobom, które zawsze gubią znaczniki i nie mają dużego stołu, a jednak chciałyby pograć w coś poważniejszego niż „Pędzące Żółwie”, proponujemy „Dominion”. Podstawowa wersja gry składa się z ok. 500 kart, ale nie martwcie się: w dodatkach można dokupić jeszcze dobry tysiąc (!). Dlaczego to takie fajne? Otóż karty reprezentują wszelkiego rodzaju budynki i instytucje znane ze średniowiecza. Leżą sobie one w stosikach na środku, a gracze dokupują je po kolei do swojej prywatnej talii, która leży po ich prawicy, a z której ciągną karty możliwe do zagrywania. Jako że budowanie, zagrywanie kart i konstruowanie własnej talii odbywa się jednocześnie, szare komórki pracują na najwyższych obrotach. Wygrywa oczywiście ten, kto najlepiej zarządzi swoim dominium.

„Posiadłości Szaleństwa”

gra planszowa posiadłości szaleństwa

Jeśli ponad strategię przedkładacie klimat rozrywki, to proponujemy drugą edycję „Posiadłości Szaleństwa” – gry bazującej na mitologii Cthulhu, czyli twórczości mistrza horroru H.P Lovecrafta. Gra pasuje do naszego zestawienia, gdyż jest ogromna i samo rozłożenie jej elementów może potrwać dłużej niż jedna lub dwie przerwy na reklamy w telewizji. W pierwszej edycji to jeden z graczy wcielał się w Przedwieczne Zło atakujące zewsząd (nie)dzielnych badaczy wszelkiej maści potworami, klątwami i pułapkami, natomiast w drugiej możemy zagrać przeciwko aplikacji. Dobra gra kooperacyjna musi być trudna – nie ma tutaj żadnej taryfy ulgowej, gracze brną w głąb posiadłości przytłoczeni widmem zbliżającej się katastrofy, rozwiązują zagadki, odnajdują tajemnicze przedmioty i wskazówki, uciekają przed potworami, a wszystko po to, by dokończyć jeden z licznych i, co istotne, nie do końca liniowych scenariuszy.

CZYTAJ:  Gry z toporem w tle
Autor: Redakcja, 25 lipca 2017
  • 2
  • Mateusz Chmielewski

    Ale takie zestawienie to wpadanie w śmieszność, bez wspomnienia o Twilight Imperium.

    • Czy nawet zapominając o Wojnie o Pierścień, czy Star Wars Rebelia. I Talisman. Koniecznie Talisman. Godziny…