Magia wspólnej gry

Gry edukacyjne nie muszą być nudne

Dawno temu, gdy byliśmy jeszcze piękni i młodzi, rodzice sugerowali, że „teraz to się zabawimy”, bo właśnie przynieśli nowe super gry edukacyjne. Najszczęśliwszy był wtedy mój pies, bo wyjście na długi spacer było doskonałą wymówką, by nie uczestniczyć w tym ekscytującym przedsięwzięciu. Na szczęście ludzie wychowani na tego typu grach postanowili wziąć sprawy w swoje ręce i wydać takie, które rzeczywiście bawiąc, uczą, a nie nudzą.

Fun with Fundels

Zacznijmy od najmłodszych. Jeżeli macie na podorędziu jakieś przedszkolaki, to w sumie nie czytajcie dalej, tylko kupcie którąś z gier z serii Fundels. Do wyboru mamy naukę liczb i liter poprzez rysowanie, a także matematykę, kolory i kształty oraz na koniec podstawy języka angielskiego.

Każde pudełko zawiera zestawy kart, dzięki którym zagramy w cztery gry. Od prostych zgadywanek polegających na tym, że gracze pytają się o słowa z kart, przez popularne memory, gdzie rozkładamy karty obrazkami do góry i zgadujemy, co jest napisane pod spodem, do trochę bardziej skomplikowanych, np. układania historyjek, rysowania zwierząt za pomocą cyfr, liczenia i wymawiania wysokich wartości liczbowych czy rozpoznawania liter we wzorach.

fun with fundels

Wszystko to zapakowane jest w solidne, kolorowe, plastikowe pudełka, projektowane z myślą o zabawie w podróży. Karty wykonane są schludnie i solidnie, nie kleją się podczas tasowania. Ilustracje przedstawiają dokładnie to, co powinny, bez niepotrzebnych dodatków i pstrokacizny znanej z większości produktów kierowanych do najmłodszych. Jeżeli jeszcze nie jesteście przekonani, to uprzejmie donosimy, że jeden z redakcyjnych „tatusiów” był zachwycony nie tylko faktem, że dzieciaki pół dnia spędziły na pisaniu cyferek, ale także osobiście pochwalił się, że sam nauczył się rysować pingwina. I to bez pomocy dorosłych.

CZYTAJ:  Gry do plecaka, czyli w co pograć z dziećmi na wakacjach

Krzyknij „Ubongo!”

Jeśli martwicie się, że wy lub wasze nieco starsze pociechy potrzebujecie odrobiny gimnastyki szarych komórek, to bez wahania sięgnijcie po Ubongo. Nie jest to może stricte tytuł edukacyjny, ale dawno nie widzieliśmy gry, w której rozwiązywanie łamigłówek dawałoby tyle rozrywki.

W tym „Tetrisie na sterydach” gracze losują specjalne kafelki z kratkowanym obszarem, który należy zapełnić klockami znanymi z klasycznego Tetrisa. Następnie rzucają kością, wynik rzutu wyznacza zestaw kafelków, które będą użyte do układania. Kto pierwszy wpasuje swoje klocki krzyczy „Ubongo!” i zdobywa kryształy-punkty.

ubongo

Rozegranie dziewięciu sugerowanych rund nie powinno zająć więcej niż 30 minut. W grze występują dwa poziomy trudności, w pierwszym zestaw składa się z trzech tetrisowych elementów, natomiast w trudniejszym z czterech. Uprzedzamy, tylko wam się wydaje, że dodatkowy klocek to nie jest duże utrudnienie…  Ilość kombinacji jest ogromna, więc nie ma ryzyka, że ktoś nauczy się na pamięć wszystkich układów.

Kolejną zaletą jest to, że wszyscy gracze grają jednocześnie, czyli nie ma nudnego oczekiwania na swoją kolej. Mimo że informacja na pudełku podaje ilość graczy od 2-4, to nic nie stoi na przeszkodzie, by bawić się samemu. Ubongo to murowany hit nie tylko dla dzieciaków, ale także fajny przerywnik dla bardziej wytrawnych graczy. Poza tym rewelacyjnie jest krzyknąć sobie od czasu do czasu „Ubongo!”

Autor: Redakcja, 17 stycznia 2018