Pionkiem po planszy

Jak wygrać w Monopoly?

Monopoly. Najklasyczniejszy z klasyków. W niektórych kręgach synonim gry planszowej. Każdy pamięta wieczory, podczas których przyswajał bezlitosne (a czasem też bezlitośnie!) zasady wolnego rynku.

Gra rozkręcała się powoli, od czasu do czasu trzeba było sypnąć koledze jakiś marny grosz za nocleg na jego włościach, ale jak już się ruszyło z kopyta, to ceny rosły w tempie kwadratowym, a nocleg w drogim hotelu mógł doprowadzić do bankructwa właściciela kilku dzielnic. Gracz-bankrut przegrywał i kończył grę. Zasada nie do pomyślenia w nowych grach planszowych, ale jakie emocje wprowadzała do gry!

Jak grać żeby wygrać?

Czy w grze opartej na losowych rzutach kośćmi można mówić o taktyce? Przekonajmy się. Nie trzeba być umysłem ścisłym, by domyślić się, że podczas rzucania dwiema kostkami pewne wyniki pojawiają się częściej (tak, siódemko!), a niektóre rzadziej (dwa i dwanaście). Często wyrzucamy także szóstkę i ósemkę.

Zaraz, ale po cóż nam to wiedzieć skoro i tak chodzimy w kółko o losową ilość pół? Otóż nie chodzimy ciągle w kółko – klasyczna plansza do Monopoly posiada kilka pól, na które trafiamy dużo częściej niż na inne. Na przykład do więzienia możemy trafić losując kartę, stając na polu „idziesz do więzienia” lub wyrzucając trzy dublety pod rząd. Stąd po wyjściu z więzienia istnieje największe prawdopodobieństwo wylądowania na pomarańczowym obszarze. Często też losujemy kartę „idź na start” – co oznacza, że istnieje duża szansa zawitania na pole jasnoniebieskie. Z drugiej strony istnieje małe prawdopodobieństwo, że ktoś odwiedzi pierwszy z granatowych obszarów oddalony o siedem kratek od pola „idziesz do więzienia”. Ok wiemy już, które pola są statystycznie częściej odwiedzane, ale jak je zdobyć przed przeciwnikiem? W sumie to nie mamy nad tym żadnej kontroli, bo turlamy kostki. Jeśli nasze rzuty nie będą szczęśliwe możemy spróbować je odkupić. Nie czekajmy do ostatniego momentu, kiedy będzie już wiadomo co jest grane. Szybko proponujmy dobrą cenę, na przykład dwie inne nieruchomości.

Copyright: HASBRO and its logo and MONOPOLY are trademarks of Hasbro and used with permission. C 1935, 2017 Hasbro. All Rights Reserved

Czy ktoś to policzył?

Oczywiście, że tak. Ogólne prawdopodobieństwo trafienia na jakieś pole, biorąc pod uwagę dłuższą rozgrywkę, waha się miedzy 2% dla tych z mniejszym prawdopodobieństwem i 3% dla tych z większym. Mamy dobrą i złą wiadomość. Dobra jest taka, że opisywane zasady zadziałają na naszą korzyść. Zła jest taka, że trzeba by rozegrać kilkadziesiąt partii i zsumować ich wyniki, żeby się o tym przekonać. Przy pojedynczej partii ze znajomymi szanse, że ta wiedza przechyli szale zwycięstwa na nasza stronę są nikłe.

Copyright: HASBRO and its logo and MONOPOLY are trademarks of Hasbro and used with permission. C 1935, 2017 Hasbro. All Rights Reserved

CZYTAJ:  Moda na gry

Przecież musi się dać!

Oczywiście, że się da, ale szczerze nie polecamy tej metody, bo zwyczajnie psuje zabawę, a nie o to chodzi. I wcale nie mamy na myśli podkradania pieniędzy z banku. Zasady klasycznego Monopoly są tak powszechnie znane, że niewielu graczy przeczytało instrukcję. Dlatego, po pierwsze, mało kto wie, że domki należy rozkładać równomiernie na posiadanych polach w obrębie danej dzielnicy, a po drugie, że jeżeli w puli domków w banku brakuje znaczników, to gracz nie może ich wybudować. Co z tego wynika? W skrócie: zabudowanie sześciu pół czterema domkami sprawi, że szanse na wybudowanie hotelu przez innych graczy z pozostałych ośmiu domków są bardzo małe. To oznacza, że po przejęciu większości domków pod żadnym pozorem nie wolno ich przebudować w hotele, natomiast wystarczy grzecznie czekać aż inni gracze, prędzej czy później, zostaną pokonani przez monopolistę na rynku nieruchomości.

Autor: Redakcja, 29 maja 2017