Przy okazji premiery najnowszej części Gwiezdnych Wojen: „Ostatni Jedi” postanowiliśmy przypomnieć, że dzielni Rebelianci walczą ze złym Imperium nie tylko w kinie czy na kartach powieści osadzonych w uniwersum, ale także na planszy!
Dawno temu, gdy byliśmy jeszcze piękni i młodzi, rodzice sugerowali, że „teraz to się zabawimy”, bo właśnie przynieśli nowe super gry edukacyjne.
Ostatnimi czasy powiało u nas ze Wschodu. Okazało się, że kupowanie imbryków, jedzenie tofu pałeczkami, kąpiel w gorących źródłach z małpami czy malowanie krajobrazów to wyjątkowo zabawne przedsięwzięcia
Zestawienie słów: „gra” i „biznes” w jednym zdaniu jeszcze kilkanaście lat temu zostałoby – w najlepszym przypadku – skwitowane pogardliwym uśmiechem.
Kluczy na Słoneczną 156 zapewne najbardziej wyczekiwali ci, którym rodzina się rozrosła do pięciu czy sześciu graczy. I wcale się nie zawiedli.
Umiejętność przegrywania, a właściwie jej brak, to problem, który pojawia się zarówno wśród dzieci rodziców maniakalnie grających, jak i tych, którzy o świecie nowoczesnych planszówek niewiele wiedzą (są jeszcze tacy?).
Są ludzie, którzy grają w Munchkina bardzo serio, liczą każdy punkt, wykłócają się o zasady, opracowują strategie… My jednak uważamy, że Munchkin to gra, w której należy obsypywać przeciwników klątwami, podkładać im świnie, udawać przyjaciela – by zgarnąć dodatkowe skarby – i zasadniczo mieć z tego kupę radochy.
Czy warto zainwestować w gry w wersji junior, zamiast upraszczać dorosłe warianty? Wśród graczy nie brakuje młodych rodziców tęsknie zerkających do kołysek i roztaczających wizję długich partii z latoroślami.
Kultura masowa charakteryzuje się tym, że od czasu do czasu mamy do czynienia z wybuchem popularności jakiegoś tematu. Wszyscy pamiętamy, kiedy każdy chciał być elfem lub krasnoludem tylko po to, by znudzić się tematem i natychmiast zacząć odpierać kolejne fale zombie. Na to wszystko z politowaniem patrzą z góry zawsze modni, zawsze kultowi, zawsze brodaci wikingowie, gotowi zdzielić toporem każdego, kto śmie podkopać ich silną pozycję w popkulturze.
Przenieśmy się trochę w czasie, w niezbyt odległą przeszłość, do dwudziestolecia międzywojennego. Można śmiało stwierdzić, że był to czas rozkwitu brydża – jednej z najpopularniejszych gier karcianych w historii.